Czytaj też: Jaryło – bóg uwolnionej roślinności
Nie ma obrzędu bez mitu – taka oto idea religioznawcza towarzyszyła wielu badaczom. Mit miał dawać podwaliny pod wierzenia dotyczące danych bóstw, a także sposób sprawowania kultu i obchodów ku ich czci. Nierzadko obrzęd miał być inscenizacją mitu, dzięki której rekreowano mityczny czas na nowo dając tym samym możliwość kontynuacji trwania świata i odrodzenia przyrody.
Po wspomnianych już motywach w pieśniach jurajskich, w których śpiewano o otwieraniu ziemi i wypuszczaniu zieleni, teraz rozpatrzymy kolejny element, pojawiający się często w pieśniach wiosennych, zwłaszcza tych, śpiewanych podczas obchodów dnia św. Jurii , wiosennego kolędowania oraz wodzenia korowodów. To rodzaj pieśni, czasem także śpiewanych przy włóczebnem (czyli wiosennym kolędowaniu od domu do domu), w których mowa jest o młodzieńcu na koniu, wędrującym przez świat w poszukiwaniu żony (lub znalezienie partnerki odbywa się nieco „przy okazji”), który jednocześnie ma jakiś związek z zielenią i urodzajem pól:
Oj tam za gumincem, za nowym
Oj wino moje zielone
Oj urodził się konik wrony
Oj wino moje… (…)
Wyjrzał, wybiegł śliczny panicz (…)
Oj czemu ty koniku, tak się rozhulałeś (…)
A ja ciebie konik sam ujarzmię
Sam ujarzmię, siodłem osiodłam
Osiodłam i pojadę
Oj pojadę w cudze ziemie
W cudze ziemie po dziewczynę
Polem jadę, żyto krasuję
Siołem jadę, ludzie dziwują
A czyj syn to jedzie to temu jest dobrze
A czyj zięć będzie, temu jeszcze lepiej
Zieleń, zieleń, bujny owies (…)
A w tym owsie siwy kamień
Na kamieniu luta żmija
Kędy jedzie Jasio młody
Chciał tę żmiję porąbać
Ona jego pięknie prosi
O mój Jasiu nie rąb że mnie(…)
Weźmiesz żonę za wodami,
Za bystrymi dunajami (…)
I oto się kłania Zielony Juraj
Zielony Juraj, zielone drzewo
Zielone drzewo, zielone szaty (…)
Zielonemu Jurajowi daleka droga
Daleka droga, trudna wędrówka (…)
Wszystkie dziewczyny za mąż poszły
Tylko została dziewka Mara
Dziewka Mara po mieście chodzi (…)
Mara posiada złote jabłko
Komu jabłko, temu dziewczyna
Jurjemu jabłko, Jurjemu dziewczyna (…)
Czasami w pieśniach nasz bohater musi pokonać przeszkody, by zdobyć dziewczynę, co widać w drugiej pieśni: Na kamieniu luta żmija / Chciał tę żmiję porąbać. Taką przeszkodą może być strażnik dziewczyny lub otoczenie w miejscu, w którym przebywa, jak to widzimy w poniższej zabawie białoruskiej, znanej także na Litwie:
Juria brodaty
Juria ożeń się
Nie macie tu dziewek
Jedną tylko różę
Co rośnie w ogrodzie
Płotem otoczona
Palem obsadzona
Ja płot połamię
Ja te pale powyrywam
Różę sobie wezmę
Owa dziewczyna, partnerka dla Jaryły znajduje się zatem albo w zamknięciu (otoczona palami), albo gdzieś daleko, w krainie mitycznej (za wodami, za bystrymi dunajami), a gdybyśmy chcieli do tego dołożyć także motywy z baśni, dziewczyna znajdowałaby się również za górami, za lasami, w szklanej górze, pod ziemią, lub pod wodą, co zresztą spotykamy także w wiosennych pieśniach z Podlasia – konopielkach:
Hej tam na morzu czerwonem (…)
Złoty pierścień ułowiono
Przez ten pierścień woda bieży
Pod tą wodą trawka leży
Po tej trawie chodzą pawie
A te pawie panna pasie
Panna pasie, piórka zbiera
Piórka zbiera, wianki wije
W innej znanej pieśni wyraźnie jest już mowa o zabieraniu dziewczyny siedzącej w zaświatach:
(…) Złoty pierścioneczek, ruciany wianeczek, hej nam hej!
I puściła ci go po bystrym dunaju, hej nam… (…)
I wypłynął ci on na zieloną łączkę
Z pod tego pierścienia złota trawka rośnie
A po tej ci trawie śliczne chodzą pawie
Nadobna dziewczyna pawki zaganiała (…)
Przyjechał młodzieniec, prosił jej o wieniec
Oj nie dam go nie dam, mamuni się boję
Mamuni się nie bój, siadajże na koń mój
Ani się mamunia o tobie nie dowie
Ani też tatunio o cię nie usłyszy (…)
Podobne skojarzenia może nam poniekąd nasunąć białoruski wiosenny obrzęd „pogrzebu strzały”, w którym to strzała uosabia młodzieńca, a który to czyniony był w celu wywołania deszczu i urodzaju – efektem pogrzebania młodzieńca matka i siostra roniły łzy, z których tworzyły się rzeki. Zresztą południowosłowiańskie obrzędy Zielonego Jurija kończyły się pławieniem główniej postaci, lub samego jego przebrania (zielonych gałęzi drzew) w wodzie, również prawdopodobnie w celu przywołania deszczu. Możemy na ów wątek spojrzeć nieco inaczej, jako na wysłanie młodzieńca – Jurija w zaświaty, równoważne z wysyłaniem go „w pole”, by ten wypuścił trawę oraz rosę i uwolnił wody.
Co ma zatem wspólnego motyw wypuszczania zieleni oraz rosy, do znalezienia sobie żony, czy wykradnięcia dziewczyny z krainy „za wodami, za bystremi dunajami”? Gdybyśmy spojrzeli na ową dziewczynę, królewnę, jako na boginię roślinności, uosobienie płodów ziemi, a także rosy i wody, może okazać się, że ma niezmiernie wiele. Idąc tym tropem możemy wówczas wywnioskować, że wysyłanie Jaryły w świat, by chodził po polach i wypuszczał trawę, jest równoznaczne z wysyłaniem go w zaświaty (pamiętajmy, że zaświaty w ludowym rozumieniu, to nie tylko świat pod ziemią, ale też głęboki las, przestrzeń „za górami, za lasami”, czyli wszędzie tam, gdzie człowiek się nie zapuszcza), by wyswobodził uwięzioną lub przetrzymywaną dziewczynę, sprowadził do świata ludzi i w finale pojął ją za żonę. W wielu baśniach bohater ratując dziewczynę musi pokonać lub przechytrzyć jej strażnika – ten zaś wątek nawiązuje już całkiem bezpośrednio do walki św. Jerzego ze smokiem w celu uwolnienia królewny. Jeśli dodatkowo przypomnimy sobie dlaczego w tej legendzie smok był utrapieniem ludzkości, to wszystko połączy się w całość – smok bowiem blokował ludności dostęp do wody. Zabicie smoka jest więc równoznaczne z wyswobodzeniem wód, potrzebnych wiosną do nawodnienia ziemi, by ta wydała obfity plon.
Spróbujmy więc ustalić kim jest owa dziewczyna w zaświatach, którą Jaryło wyswabadza. Pytanie główne, jeszcze przeze mnie nie rozstrzygnięte brzmi, czy jest ona boginią roślinnej przyrody, czy też wody? Czy może w jej władaniu są oba te elementy?
Z początkiem wiosny, około 21 marca w Polsce zachodniej i w Małopolsce szeroko rozpowszechniony był obrzęd topienia Marzanny. Zwykło się to nazywać „topieniem śmierci”, „wyganianiem zimy”, „wynoszeniem moru ze wsi”. Takie określenia przyczyniły się do powszechnego zrównania obrazu Marzanny z pojęciem śmierci i zimy samej w sobie. Jednak niektórzy badacze wnosili, iż tego typu pojęcia abstrakcyjne (zło, dobro, śmierć, życie) i ich uosobienie w postaci bogów w religiach naturalnych nie istniały, a przymioty nadawane bogom (typu nazywanie jakiegoś bóstwa „bogiem życia”), było bardziej skutkiem ubocznym jego faktycznych cech głównych. Idąc tym torem myślenia, topienie kukły przedstawiającej Marzannę nie równało się z wygnaniem śmierci czy zimy, ale usunięcie jej z wioski było efektem tego, iż jakaś bogini, z jakimiś konkretnymi cechami, została odesłana w zaświaty.
W religioznawstwie istnieje pojęcie pobudzania urodzaju poprzez złożenie ofiary z boga, jest to tak zwany mit kreatywnego zabójstwa. Bóstwo, najczęściej żeńskiej płci, było zabijane, topione lub częściej ćwiartowane, a jego członki ciała zakopywane w ziemi. Te części ciała stawały się ziarnem dla roślinności, która w tych miejscach bujnie wyrastała.
Czy z topieniem Marzanny możemy utożsamić tego typu mit? Całkiem możliwe, choć nie potwierdzone. Ofiara złożona wodzie mogła mieć na celu też przywołanie wody, tej z nieba. W bardziej mitycznym rozumieniu, mogła to być ofiara złożona „smokowi”, dzięki której ludność uzyskiwała dostęp do wody. Takie rozumienie jest najbardziej prawdopodobne, gdyż wskazują na to wierzenia oraz pieśni ludowe, mówiące o uwalnianiu wód wiosną. Dodatkowo, na Ukrainie zostały zapisane pieśni śpiewane właśnie na przedwiośniu lub wczesną wiosną o wpadającej w wodę dziewczynie, której części ciała okazują się częścią przyrody (brzoza – twarz, trawa – włosy, woda – krew). Istnieje tam także legenda o dziewczynie uciekającej pod ziemię przed ślubem z bratem, który to następnie wyrusza w świat w poszukiwaniu siostry. Następnie siostra jest uwalniania lub sama wychodzi z podziemi (lub jej sobowtór!) i bierze ślub z bratem. Szerzej pisałam o tych tekstach w artykule Wiosenne pieśni o tonącej siostrze.
Jeśli by przyjąć tę wersję, wędrówka Jaryły po świecie w poszukiwaniu dziewczyny wydaje się łączyć w całość. Uwalnianą dziewczyną jest bogini roślinności i urodzaju (drzew, traw, rosy). Jaryło więc chodząc po polach, stąpając, uwalnia wszędzie boginię-roślinność – trawę, liście na drzewach, kwiaty, młode zboża, a także rosę.
Jako ciągłość obrzędową tych wierzeń możemy zapisane włączyć zwyczaje wodzenia tzw. królewny (Mazowsze i Podlasie), czy Kusta na Ukrainie. Za każdym razem była to dziewczyna, przystrojona w zieleń i kwiaty, idąca na czele korowodów urządzanych w okolicach Zielonych Świątek. Korowód taki szedł od chaty do chaty, w każdej z nich błogosławiąc domowników życzeniami urodzaju i rozmnożenia dobytku i zbierając datki oraz po okolicznych polach. Można by w tej postaci dopatrywać się wyswobodzonej już bogini zieleni, która wyszła z podziemi i przybyła na świat ludzi. Możemy z powyższym śmiało połączyć też zielonoświątkowe zwyczaje strojenia zielenią domostw, czyli tzw. majenie chat, które symbolizuje powrót roślinności. Ludność przystrajała okna, drzwi gałązkami brzozy, wierzby, lipy, klonu, czasami także stawiano w oknach małe drzewko brzozowe, tzw. maik.
Jednym z dodatkowych elementów świąt majowych, znanym praktycznie w całej Europie, jest ustawianie pala majowego. Był to słup wykonany z drzewa, ogołoconego z gałęzi, na szczycie którego zazwyczaj mocowano wieniec i spuszczano z niego kolorowe wstążki, by następnie, wodząc dookoła korowód, móc nimi zaplec pień słupa. Ów słup, maik, a czasem po prostu pień drzewa lub całe drzewo pojawia się szeroko w mitach i legendach herbowych, jako atrybut bohatera wyswabadzającego dziewczynę, lub jego broń. Ustawienie tegoż słupa było jednoznaczne z wygraniem boju – pokonaniem przeciwnika i zdobyciem dziewczyny. Pokłosiem tego, był szeroko rozpowszechniony w Polsce atrybut, tzw. rózga weselna – rekwizyt używany do początku XX w. podczas tradycyjnych wiejskich wesel. Ustawianie więc słupa majowego jest zwieńczeniem wyprawy bohatera w celu wyswobodzenia królewny majowej, dowodem udanej wędrówki, bitwy oraz powrotu do świata ludzi, wraz z wiosenną boginią, a docelowo zapowiedzią lub uhonorowaniem boskiego małżeństwa.
Wspomniane powyżej strojenie chat możemy powiązać także z innymi wierzeniami, dotyczącymi rusałek. W opisach majenia domów znalazło się także rozsypywanie pociętych liści tataraku po podłogach. Jak wiemy, liście tataraku są dosyć ostre i chodzenie po nich gołymi stopami może doprowadzić do skaleczeń. Według etnografów, zabieg ten miał jednocześnie chronić przed demonami, które wraz z majową boginią w enigmatyczny sposób zjawiały się na ziemi na czas Zielonych Świąt. Wbrew pospolitym wierzeniom, rusałki mimo swojego wyraźnie wodnego charakteru, nie przebywały tylko przy wodach, ale również biegały po polach, łąkach, huśtały się na drzewach. Mogły też zawitać do chat, jednak odwiedziny takie nie były przez ludność pożądane. Chroniono się więc roślinnością przed wizytą bosych – jak wierzono – rusałek. Po zakończeniu Zielonych Świąt odprowadzano rusałki do lasów, do jezior i rzek, by tam zostały. Jak wiemy, ich niebezpieczna moc trwała aż do Kupały, od kiedy to można było już bezpiecznie wchodzić do wody.
Sumując powyższe informacje, możemy uznać, że Jaryło to płodny bóg urodzaju, o cechach jednocześnie solarnych i gromowych, jak i chtonicznych, który rusza w świat w poszukiwaniu żony (lub własnej zbiegłej siostry). Odnajduje dziewczynę w zaświatach, jednak strzeżoną przez „smoka”, który więzi wiosenne wody. Jaryło pokonuje strażnika, wyswabadza dziewczynę i wyprowadza ją na powierzchnię ziemi. Przywodzi ją z powrotem do ludzi, a którędy nie przejdzie, tam zieleń rozkwita. Skutkiem jego czynu, roślinność robi się bujna, trawa zielona, na ziemi pojawia się rosa oraz padają urodzajne deszcze, dzięki którym dojrzewają rośliny.