Istnieje jeden specyficzny – z uwagi na tekst – rodzaj pieśni wiosennych (wesnanek, haiwek) z terenu Ukrainy i zachodniej Rosji – pieśni o tonącej siostrze. Od bardzo długiego czasu intrygują mnie niezwykle te pieśni, z jednej strony z powodu ich warstwy tekstowej, z drugiej strony cały czas nasuwa mi się pytanie – czemu te pieśni śpiewane są wczesną wiosną? To w naturalny sposób rodzi kolejne pytanie – czy mają te pieśni jakiś głębszy związek z mitologią słowiańską? A gdyby tak… odnieść je do obrzędu topienia Marzanny?

Spójrzmy najpierw na tekst tych pieśni. Możemy zauważyć dwa charakterystyce motywy w nich występujące. Pierwszy z nich to pieśni o bracie i siostrze, którzy przechodzą przez kładkę nad wodą. Bratu udaje się przejść na drugą stronę, jednak siostra wpada do wody i tonie. Z drugi z motywów opowiada o tym, jak siostra przyrządza posiłek pracującym w polu braciom i nagle porywa ją grupa „nieżonatych” mężczyzn, którzy dają jej potrzymać konia (dla osób siedzących głębiej w tekstach kultury ludowej zapewne zrozumiałe jest powiązanie tej czynności z czynnościami seksualnymi). Dziewczyna widząc, że owi mężczyźni nie żartują, sama rzuca się w morze i tonie. Oba motywy zakończone są bardzo podobną treścią – dziewczyna wpadając prosi swojego brata lub zwraca się do zebranych mężczyzn, by nie pili z morza lub studni wody, nie kosili trawy na łące, nie łamali brzozy czy kaliny, nie zbierali jagód lub innych owoców, albo rosy, gdyż te wszystkie rzeczy, to jej ciało, twarz, krew, czy łzy. Motyw końcowy wydaje się jasny – złamanie brzozy, która jest jej ciałem, czy wypicie wody będącej jej krwią lub łzami jest jednoznaczne z wzięciem dziewczyny albo za żonę, albo w akcie seksualnym. To zaś, ewidentnie jest w kontekście tych tekstów, czymś co nie może mieć miejsca – czynnością zakazaną lub niepożądaną. Dlatego wyczytać w nich możemy, że dziewczyna tonie, by ustrzec się przed niechcianym związkiem, tak jak to uczyniła nasza Wanda z krakowskich legend.

Dlaczego jednak w pieśniach pojawia się motyw rodzeństwa i dlaczego siostra często w nich prosi brata, by ten nie posiadł jej?

W tym miejscu pragnę przytoczyć opowiadanie ludowe o bracie i siostrze, pochodzące z okolic Lwowa, które znaleźć możemy u Oskara Kolberga (DWOK, Ruś Czerwona, cz. II, z. II, s. 1291):

Był pan i pani, mieli oni dwoje dzieci, chłopca i dziewczynę. I ten chłopiec miał gwiazdę na czole i ta dziewczyna miała gwiazdę na czole. I ten chłopiec dorósł i rzekł do swego taty, że pójdzie w świat: „Będę szukać takiej, jak moja siostra, a jak nie znajdę, to się będę żenić ze swoją siostrą.”
I tak chodził, chodził, zeszedł wszystkie kraje i nie znalazł takiej jak jego siostra. I przyszedł do domu i rzecze: „Będę się żenił ze swoją siostrą, bo takiej nigdzie nie ma jaką bym chciał.” I już zaczyna się wesele.
A ona, polóweczka, (oryg. „poluwena”, ta, która przyszła z pola) poszła do swego pokoju ubierać się do ślubu i zaczęła płakać i zaczęła Boga prosić, żeby jej się ziemia rozstąpiła. I schodzi pod ziemię i zaszła do takiej jednej chatynki.

Przychodzi, a tam taka jak ona i jej brat, co ma złotą gwiazdę na czole. I ona, druga księżniczka, rzecze: „Oj, a gdzież ty przyszłaś? Jak przyjdzie moja gospodyni to ciebie czeka śmierć.” Mówi jej polóweczka: „Chodź ze mną i niczego się nie bój, tylko chodź do nas, zaraz mój brat się z tobą ożeni.” A księżniczka rzecze: „Kiedy my mamy takiego barana, że jak zaryczy na dwanaście gardeł, to gospodyni nas dogoni.” A ta wzięła i nasypała ziemi w gardziele i obie zaczęły uciekać. Księżniczka wzięła bochen chleba i grzebień i stołek z czterema nogami.
A na to krzyczy baran: „Przyszła z pola polóweczka, naszą księżniczkę przekabaciła, poszła precz!” A ta gospodyni zaczęła pędzić i na stępie je dogoniła. A księżniczka cisnęła stołek za siebie z czterema nogami i stanęła za nimi czteromilowy las – chciały, żeby ich ta baba nie złapała. A ona i tak je dogania. Księżniczka wzięła i rzuciła za siebie bochen chleba. Taka wielka góra wyrosła, że ona nie mogła przez nią przejechać. I tak uciekły obie obydwie do tej jamy, do tej dziury, i tam obydwie się poubierały w jednakowe suknie.
Przyszły obydwie do tego pokoju i otworzyły z powrotem te drzwi skąd ona przyszła. A on przyszedł i nie poznał, która jego siostra. On się pytał i jednej i drugiej:, „Która moja siostra?” A ta mówiła, że: „Ja.” I ta druga mówiła, że: „Ja.”. I on chciał, zatem z oboma ślub brać.
I one obydwie poszły do cerkwi z nim ślub brać. Ale on wrócił się od ślubu i poszedł do rzeźnika i kazał jemu kiszkę świńską napełnić krwią i obwiązał się tą kiszką. I przyszedł do domu i rzecze, że się zabije. I mówi im: „Powiedzcie, która moja siostra, bo się zabiję.” A ta mówi: „A ja.” I ta mówi: „A ja.”. I on wstał i wziął nóż i przebił tę kiszkę. A z tej kiszki krew się wylała. A jego siostra zaczęła bardzo płakać i ratować go i mówi: „Oj, bracie, toż ja jestem twoja siostra!”. A on uciął jej kawałek sukni, żeby potem ją poznać. I on, odratowany, wstał, a ona poszła znów do księżniczki do pary.
A on się znowu pyta: „Która moja siostra?” A te obydwie: „A ja”, „A ja.”. Ale on patrzał na suknię, suknia przycięta. I wziął za rękę tę, co nie miała sukni przyciętej i wziął z nią ślub.

W powyższej opowieści widać wyraźnie korelujący z naszymi pieśniami element uciekającej pod ziemię panny, w celu uniknięcia związku małżeńskiego z własnym bratem. Z treści językowych waloryzujących obraz świata wiemy, że zapadanie pod ziemię oraz pod wodę (tonięcie) może mieć wartość równoznaczną – w obu przypadkach można trafić na tzw. drugą stronę, czyli do zaświatów (które wcale nie są jedynie światem zmarłych, ale miejscem przebywania różnorakich stworzeń o naturze pozaludzkiej). Siostra uciekając przed bratem wpada więc do magicznej krainy, gdzie wszystko jest zaczarowane – baran, las, grzebień, czy bochen chleba. To, że znajduje tam dziewczynę łudząco podobna do siebie również może mieć tu znaczenie mitologiczne, jednak do tego wrócę w innym tekście.

O motywie kazirodczym w mitologii słowiańskiej rozpisywało się już kilkoro badaczy. Legendy wschodniosłowiańskie, które są podstawą tychże teorii, mówią o parze rodzeństwa, którzy nie wiedząc, że są rodzeństwem – zakochali się w sobie i dopuścili grzechu poprzez kazirodczy czyn, przez co zostali ukarani i zamienieni w bratka – kwiatek o płatkach w dwóch kolorach. Istnieje kilka wariantów opowieści, nie we wszystkich dochodzi do związku kazirodczego – tak jak w powyższym opowiadaniu, gdzie do ślubu została „podstawiona” inna panna. W opowieściach ukraińskich i białoruskich rodzeństwo zostaje zamienione w kwiatka podczas nocy kupały. W tejże obrzędowości natomiast wychwycić możemy dwie ważne postaci obrzędowe – Kupajłę (czasem Jaryłę) oraz Marenę. To wokół tej pary – chłopca i dziewczyny – konstruowane były kupalne pieśni ukraińskie, to o nich śpiewano, że szykują się do ślubu, albo stanowiły centrum dla młodzieży szukającej sobie pary.

Wracając do mitologicznych teorii kazirodczego mitu u Słowian, możemy odnaleźć takie z nich, które twierdzą, że Marzanna i Jaryło są rodzeństwem. Dwójka bogów igra ze sobą, odbywając typowe damsko-męskie zaloty, by w końcu połączyć się w kazirodczy związek, który to jednak staje się przyczyną ich nieszczęścia i doprowadza do śmierci.

Spójrzmy teraz nieco na polską obrzędowość związaną z postacią Marzanny. W źródłach późnośredniowiecznych mamy przekazy o wynoszeniu podczas wielkiego postu kukły ubranej jako kobieta, nazywając ją Śmiercichą, która symbolizować miała wszelką martwotę zimowego okresu. Kukłę tę nazywano Marzanną. Wynosząc ją śpiewano „śmierć się wije u płotu, szukający kłopotu”.

Rytuał wynoszenia Marzanny, który zachował się w formie ludowej do początków XX wieku, wyglądał mniej więcej tak: tuż przed Wielkanocą (zanotowano różne daty – czwarta niedziela postu, zwana Leatre, 25 marca, czyli dzień Zwiastowania Najświętszej Marii Panny, 7 marca) młodzież ustrajała słomianą kukłę w białe szaty, czasami wplątując jej we włosy kolorowe wstążki, po czym z tak ustrojoną lalką rozpoczynała obchód wsi. Chodzono od chaty do chaty, śpiewając przy tym Marzannie pieśni i nazywając ją piękną, krasną panią, zbierając symbolicznie z nich wszystko co złe, martwe, tak, by mogły odpłynąć wraz z Marzanną. Pochód kończył się przy rzece lub jeziorze, ewentualnie, gdy nie było we wsi żadnego zbiornika wodnego, przy polach za domami. Tam następnie topiono ją lub palono, a jej strzępy rozrzucano po polach. Gdy już śmierć została zniszczona, ludzie z piskiem uciekali z miejsca owej zbrodni, a kto przy tym odwrócił się lub przewrócił, tego niechybnie czekała tego roku śmierć. Wiąże to się z tym, że w tym momencie otwierały się wrota „tamtego świata” zabierając Marzannę, trzeba było wiec uciec z niebezpiecznego miejsca, by przypadkiem również nie trafić na drugą stronę.

Obrzędy związane z wynoszeniem Marzanny ze wsi przybierały różne postaci, czasami była ona wynoszona w koszyku, ten zaś umieszczony bezpośrednio na gaiku, niekiedy trzymana w rękach jak dziecko, czasami ubrana była jako panna z wiankiem na głowie, czasami jako mężatka w chuście. Czasami kukły nie palono, ale przechowywano ją do następnego roku. Niekiedy zaś kukłę taką wynoszono wtedy, gdy ktoś w domu zmarł, co miało ułatwić odejście duszy zmarłego. Niegdyś wynoszeniem kukły zajmowali się jedynie dorośli ludzie, dopiero w późniejszych czasach do obrzędu tego dołączyły dzieci. Możliwe, że Marzanna niegdyś powiązana ściśle była z gaikiem, o czym mówią nam niektóre pieśni ludowe. Wtenczas po wyniesieniu ze wsi kukły Marzanny wnoszono od razu gaik. Niekiedy zamiast drzewka wnoszono drugą kukłę kobiecą, nazywając ją Dziewanną, boginią wiosny.

W przytoczonym zwyczaju widać, że Marzannę należało odesłać w zaświaty, jak najdalej od świata ludzi, najlepiej wrzucając ją pod wodę. Jednak Marzanna jest postacią dwuaspektową i możemy dopatrywać się w obrzędzie jej topienia dwóch celów. Pierwszym z nich jest pozbycie się zimy, zła z wioski, martwoty i moru, i wiąże się on z uosobieniem Marzanny jako bogini śmierci. Drugi zaś wiąże Marzannę z wegetacją i kreacją nowego życia, o czym pisał Długosz, przyrównującego ją do rzymskiej bogini urodzaju, Cerery.

Jeśli spojrzymy teraz na treść zwyczajów, wierzeń i pieśni dotyczących Jaryły, które to obrzędy zachowały się na Białorusi oraz Ukrainie i odbywały się na przełomie kwietnia i maja, zobaczymy w nich motyw poszukiwania dziewczyny – w pieśniach tzw. jurajskich kawaler na koniu ruszał w świat w poszukiwaniu narzeczonej, a chodząc od wioski do wioski przy okazji przynosił urodzaj polom, ogrodom, a nawet płodność ludziom (pieśni te pojawią się już niedługo na stronie).

I gdyby tak hipotetycznie przyjąć, że pieśni o wpadającej w morze siostrze są zobrazowaniem początku pierwotnego mitu o Marzannie i Jaryle, i że Marzanna rzucając się do morza ucieka przed małżeństwem z własnym bratem, Jaryłą (lub nawet, że rzuca się do wody by uciec przed związkiem z niechcianym partnerem), tenże zaś po jej ucieczce pod wodę wyruszał w świat, by ją odnaleźć (lub znaleźć równie piękną jak ona), to może można by wtedy rozumieć późniejsze obrzędy topienia Marzanny nie tylko jako wynoszenie zimy i śmierci ze wsi, ale może miały one drugie dno i miały nakłonić Jaryłę – boga płodności – do wyruszenia w świat, przez co, jako skutek uboczny, przynosił on urodzaj ludziom i ich plonom?

* * * * *

Hipoteza taka jest jeszcze dość nieśmiała w polskich kręgach rodzimowierczych, choć wiem, że posiada swoich zwolenników w kilku grupach. Sama mam od wielu lat podejrzenie, że właśnie w tym motywie kryją się podstawy naszego wiosennego mitu odrodzenia przyrody. By jednak zgłębić istotę wierzeń dotyczących Marzanny i jej brata, musielibyśmy przeanalizować jeszcze kilka pojawiających się w tradycji ludowej wątków, co w najbliższych miesiącach postaram się uczynić.

One thought on “Wiosenne pieśni o tonącej siostrze

Comments are closed.

error: Content is protected !!